niedziela, 14 kwietnia 2013

WRESTLEMANIA XXIX

Dwudziesta dziewiąta odsłona wrestlingowego fenomenu już za nami. Widowisko w New Jersey zgromadziło na widowni 80 tys. widzów, którzy oglądali triumfy legend: Triple H i Undertakera. W finałowym pojedynku wieczoru, zgodnie z przewidywaniami John Cena zrewanżował się Rockowi i został nowym mistrzem WWE.


Tegoroczna Wrestlemania nie zachwyciła. Tym razem nie było wyjątku od reguły. Bez dobrej podbudowy ciężko o dobre show. A tak było w tym roku. Trudno się także spodziewać, żeby Wrestlemania Anno Domini 2013 pozostawiłaby po sobie coś, co będzie się pamiętać latami. To było przewidywalne widowisko, niedoprawione, które oglądało się bez smaku. W zupełnej kontrze do tego co działo się w niedzielę można postawić poniedziałkowe RAW, które było bezsprzecznie najlepszym wydaniem w tym roku. A przecież odbywało się zaledwie 24 godziny później, w tym samym mieście i bez udziału takich gwiazd jak: Rock, CM Punk, Brock Lesnar czy Triple H.

Wrestlemania pozostawia po sobie nowego mistrza WWE - Johna Cenę, podwyższenie rekordu streaku do 21-0, przełamującego pasmo porażek na Manii Triple H, niepokonanych Shield czy też nowego mistrza interkontynentalnego Miza, który cieszył się ze swojego tytułu tylko dobę. Wrestlemania to także kontuzja Rocka, poparzenie drugiego stopnia ręki Huntera (którego doznał podczas entrance), omal nie złamana szczęka i nos Shawna Michaelsa, kompromitujący booking wobec Jericho czy wycofanie z karty zawodów w ostatniej chwili pojedynku mieszanego. Nie ma sensu wyliczać dalszych uchybień, bo nie zmieni to całościowego obrazu tego widowiska. Oczywiście, ogromny rozmach tego wydarzenia może sprawić, że przeciętny obserwator będzie bardziej zadowolony, ale taka już jest ta Wrestlemania. To jest wydarzenie, które daleko wykracza poza gusta smartów, albowiem balansuje na różnych płaszczyznach oddziaływania na widza.

Bret Hart twierdzi, że miano steal the show przysługuje walce pomiędzy Takerem a Punkiem. To tylko pokazuje, jak przeciętny poziom miała WM29. Niestety, 21 walce o przełamanie streaku dużo brakowało do tych chociażby z udziałem Triple H-a i HBK-a. Choć Undertaker jak na swoje lata prezentuje nadal dobry poziom to jednak wiek i fizyczny ślad po dwóch dekadach kariery robi swoje. To już nie ten sam Taker, w dodatku wiadomo, że nikt mu nie może odebrać jego dziedzictwa. Patrząc chłodno na to wszystko wydaje się więc, że dobrym momentem na zakończenie kariery będzie przyszłoroczna Wrestlemania.

John Cena przeszedł proces odkupienia, pokonał Rocka i został po raz 11 WWE Championem. Tym samym wydarzyło się wszystko to, co się miało wydarzyć. Jedynym, malutkim zaskoczeniem były gesty pojednawcze tuż po ostatnim gongu między dwoma zwaśnionymi wrestlerami, którzy sobie na okrągło skakali do gardeł w sposób werbalny i niewerbalny. Przesłodzone? Chyba, aż za bardzo. Starcie wieczoru to był pojedynek na wyniszczenie. Attitude Adjustment kontra Rock Bottom. Wygrało AA, ale moveset obydwu gwiazd to nie była paleta na miarę main eventu największej gali roku. Szkoda, że Once in a Lifetime zamieniło się w Twice in a Lifetime i to rok po roku. Podobnie jak w wielu ekranizacjach filmowych, druga odsłona hitu okazała się pod każdym względem gorsza od pierwowzoru. Szkoda, że podporządkowując wszystko "Ce-redemption" nikt nie zdecydował się, żeby trochę odświeżyć postać "cudownego dziecka WWE" - ot chociażby w kierunku, który sami sobie wyznaczyli na niżej ukazanym promo:



     
Osobiście uważam, że jednak walka Lesnara i Huntera była najlepsza ze wszystkich tego wieczoru. Spośród wszystkich headlinerów, akurat w tym pojedynku, wynik cały czas najbardziej oscylował wokół remisu. Poza tym mieliśmy interesującą stypulację, dwóch dobrze czujących się w brawlu wybitnych zawodników, do tego Heyman i HBK. Ta mieszanka tego dnia chyba najlepiej smakowała. Najmniej zadowolony z New Jersey wyjechał chyba Paul Heyman, którego podopieczni ponieśli dwie spektakularne porażki na Manii. Wyjątkowo musiała boleć szczególnie porażka Lesnara, który od powrotu do WWE nie może wygrać niczego wielkiego. W efekcie Triple H mógł świętować udany rewanż za Summerslam i rozkoszować się jeszcze jednym "Wrestlemania Moment" zanim skończy oficjalnie swoją karierę.        

Czy Ziggler mógł "keszować" na Manii? To jest pytanie, które wobec mizerii Wrestlemanii jest jak najbardziej uzasadnione. Według relacji pochodzących bądź co bądź z niepewnych źródeł już wcześniej ustalono, że jego czas nadejdzie 8 kwietnia. Oczywiście po tym co widzieliśmy na RAW trudno być rozczarowanym, gdyż spragniona publiczność w NJ (tudzież nazywana crazy) przywitała go owacją podobną do tej na TLC 2012, a może nawet jeszcze większą. Wyszło więc fantastycznie, tylko czy nie mogło być podobnie dzień wcześniej? Tego się już nie dowiemy. Dolph również może czuć mały niedosyt, gdyż dokonanie tego samego na Wrestlemanii miałoby w sobie dużo większy pierwiastek splendoru. Tak czy owak, Dolph Ziggler to dziś nowy mistrz świata. Trzeba dodać zasłużony mistrz. Pytanie jakie zawsze nasuwa się w takim momencie - to jak długi będzie jego title run? Z pewnością to nie będzie fluke champion, ani bohater jednego wieczoru.

Prawdziwym odkryciem niedzielno-poniedziałkowego maratonu został Fandango. Nie dość, że zdołał pokonać Y2J to jeszcze w poniedziałek jego theme song zrobił furorę na skalę ubiegłorocznego "YES" Daniela Bryana. Trochę szyderki i odrobina spontaniczności narobiły tyle zamieszania, że już teraz rodzą się pytania, które jeszcze parę miesięcy temu nikt trzeźwo myślący by nie zadał - czy Fandango będzie pushowany i jak bardzo? Fandango to nie jest kreacja, która może zawojować nawet tak mocno rozrywkową federację jak WWE, ale z drugiej strony wszystko wydaję się lepsze niż stary i bezbarwny Johnny Curtis.

Jeszcze słowo o Shield. Trójka Rollins, Ambrose i Reigns nie miała problemów, żeby pokonać utytułowane, acz skłócone trio: Big Showa, Sheamusa i Randy Ortona. Wygląda też na to, że Shield rośnie w siłę również w oczach fanów, którzy jeszcze czasami w nieco nieśmiały sposób, ale co raz odważniej oklaskują wspomnianą trójkę - doceniając ich kunszt i wrestlingowy warsztat. Ciekawe, jak potoczą się ich losy i w którym miejscu będą za rok, podczas jubileuszowej Wrestlemanii 30. Ta powinna nam zrekompensować malkontentstwo i zawód towarzyszący wydarzeniom podczas Road to Wrestlemania, jak i na samej Grandest Stage of them All usytuowanej tym razem na Met Life Stadium.     
     

Wyniki Wrestlemanii 29:

1. Pre show Match for the WWE Intercontinental Championship: The Miz pokonał Wade Barrett (c)


2. The Shield pokonali Big Show, Sheamus & Randy Orton


3. Mark Henry pokonał Ryback


4. WWE Tag Team Championship: Team Hell No (c) pokonali Dolph Ziggler & Big E. Langston /w. AJ Lee


5. Fandango pokonał Chris Jericho


6. World Heavyweight Championship: Alberto Del Rio (c) /w. Ricardo Rodriguez pokonał Jack Swagger /w. Zeb Colter


7. The Undertaker pokonał CM Punk /w. Paul Heyman


8. Triple H career on the line, No Holds Barred Match: Triple H /w. Shawn Michaels pokonał Brock Lesnar /w. Paul Heyman


9. WWE Championship: John Cena pokonał The Rock (c)


ptk.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz