poniedziałek, 28 marca 2011

Globalny Sports Entertainment

Zdążyliśmy się już przyzwyczaić do tego, że tydzień zwieńczony wielką galą pro-wrestlingu zwaną od 27 lat Wrestlemanią, zapewnia wśród fanów WWE dodatkowy dreszczyk emocji . Za każdym razem nieustannie przekonujemy się o sile amerykańskiego giganta - producenta sportowej rozrywki. Brzmi dziwnie, prawda? Jednak w takim segmencie medialnego wiru umiejscowił się moloch McMahona. Można powiedzieć, że ubiegły rok pod wieloma względami był bardzo udany dla World Wrestling Entertainment. Nie inaczej powinno być w 2011 roku. Wszystko za sprawą kontynuacji polityki ekspansji WWE. I to przynajmniej na dwóch płaszczyznach.

Pierwsza dotyczy rynku amerykańskiego. Po aferach związanych ze śmiercią E.Guerrero czy C.Benoit wizerunek Vince'a McMahona i jego przedsiębiorstwa poważnie ucierpiał. By nie popaść w izolacje i problemy finansowe, zwłaszcza w czasach kryzysu, federacja McMahona musiała się otwarzyć na szerszą publiczność. Konsekwencją tego stanu rzeczy było nastanie ery PG. Kolejnym etapem było stopniowe przewartościowanie obrazu wrestlingu w wydaniu WWE. Przez dekadę zgodnie z tezą Eric'a Bischoffa "controversy creates cash" (kontrowersja kreuje pieniądze) WWE i do pewnego czasu WCW walczyli o swojego widza w oparciu o szokujące wydarzenia. Od kilku lat WWE jest już inne. Nie ma tam miejsca na krew czy brutalne akty przemocy, o czym boleśnie przekonał się Daniel Bryan. Chociaż jego zachowanie w stosunku do Justina Robertsa i tak dalekie było od standardów ery Attitude. Co prawda wciąż w WWE jest miejsce na kontrowersje, gdyż są one solą zawodowych zapasów, ale nie stanowią już środka ciężkości. Akcenty przesunęły się w stronę entertainment, czyli rozrywki. I tak w 2010 roku gościnnie na RAW wystąpili celebryci i przedstawiciele świata sportu m.in. Nancy O'Dell, Maria Menounos, William Shatner, Jeremy Piven, Pee Wee Herman, David Hasselhoff, Jerry Springer, David Arquette, Shaquille O'Neal czy Mike Tyson. Podobnie jest w drugą stronę. Gwiazdy WWE goszczą w programach rozrywkowych J.Leno czy J.Fallona. Zresztą ten balans między światem wrestlingu i showbiznesu roztacza się dużo dalej. Vince może pochwalić się tym, że jego gwiazdy co raz częściej trafiają do Hollywood. Po dobrych doświadczeniach z Dwaynem Johnsonem  i Stevem Austinem, producenci nie boją się sięgać po kolejnych wrestlerów. Najlepszym przykładem na to jest John Cena, ale nie tylko on. Rozpiskę filmów, w których udział biorą gwiazdy WWE niedawno publikowałem na wrestlingnii.  


Drugi poziom ekspansji największej federacji wrestlingowej to fani - czy jak przyjęło się mówić przez pracowników organizacji WWE Universe. Wrestling, czy lepiej powiedzieć pro-wrestling w Stanach Zjednoczonych kiełkował jako niszowa karnawałowa atrakcja, która dzięki wyjątkowemu połączeniu ilozji, kreacji postaci i niezwykłej oprawy widowiska zyskiwała sobie przez lata coraz to większą popularność. I dopiero pod koniec lat 80-tych Vince McMahon jr. dokonał historycznego przełomu. Z regionalnego zasięgu wrestlingu przeskoczył na wyższy poziom. Jego federacja jako pierwsza była pokazywana w "National TV", czym wygrał swoją pierwszą walkę o dominację w kraju z AWA. To był pierwszy krok do poszerzania WWE Universe. Teraz - kiedy jego korporacja rozrosła się do wielkich rozmiarów, a on sam został bardzo bogatym człowiekiem - dysponuje środkami, które pozwalają mu na poszerzanie zasięgu odbiorców na cały świat. I tak w zeszłym roku transmisje programów WWE przeprowadzano aż w 145 krajach, w tym w Polsce. Tłumaczono je na 30 różnych języków, a zyski ze sprzedaży PPV przekroczyły kwotę 2 miliardów dolarów. W samych Stanach Zjednoczonych każdego tygodnia transmisje z ringów WWE skupiają przed telewizorami ponad 14 milionów ludzi, w tym 6 milionów kobiet. Niewiarygodne statystyki odnotowuje również oficjalna strona internetowa WWE. Każdego miesiąca przegląda ją ponad 12 milionów nowych odwiedzających. Co jednak najważniejsze dla fanów spoza USA, WWE często wyrusza z tournee po świecie. Ponad 300 live eventów rocznie oznacza, że wrestlerzy walczą niemal każdego dnia. W ubiegłym roku McMaholandia wyruszyła do Chin, co zapewne będzie jeszcze częstszą praktyką, biorąc pod uwagę potencjał tego rynku. Niestety w 2010 roku nie było przełomu w kwestii organizacji live eventu w Polsce. Jednakże to tylko kwestia czasu. Zastanawiając się nad fenomenem zjawiska - jakim jest amerykański pro-wrestling warto zobaczyć - jak co roku - Wrestlemanię. To właśnie tam wszystkie przytoczone liczby nabierają realnego sensu i przybierają właściwego kształtu. A potęga imperium McMahona dostojnym krokiem defiladowym paraduje przed naszymi oczyma.

p.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz