czwartek, 4 kwietnia 2013

10 rzeczy, które oczekuje od Wrestlemanii XXIX

Do rozpoczęcia wielkiego wrestlingowego święta pozostały już tylko dni, godziny, minuty. Dużymi krokami zbliża się do nas najbardziej oczekiwane widowisko roku. I choć Wrestlemania Wrestlemanii nie równa, to jednak dla prawdziwego fana pro-wrestlingu właśnie ta gala wywołuje wciąż największy dreszczyk emocji. I tak co roku, największy skarb McMahona zachwyca nas, a co najważniejsze - formuła tego spektaklu, mimo upływu lat nie wyczerpuje się.



Jak co roku, Wrestlemania to show, które wynosi w górę poprzeczkę, jeśli chodzi o poziom widowiska. Wymagania są nadzwyczajne. Nie inaczej jest tym razem, mimo, że Road to Wrestlemania była pełna wybojów. Na dobrą sprawę można powiedzieć, że żaden z pojedynków nie ma za sobą silnej podbudowy przed 7 kwietnia. Trudno się doszukać walki "must see", ale to nie znaczy jeszcze, że będzie to słabe PPV. Jak będzie naprawdę przekonamy się już wkrótce, póki co pragnę uruchomić myślenie życzeniowe i nakreślić dziesiątkę rzeczy, które oczekuje od Wrestlemanii XXIX:

1. Pogoda. Niestety jest szansa na opady deszczu, a te z pewnością na otwartym stadionie Met-Life Stadium mogłyby popsuć widowisko.

2. Publiczność. Widownia Wrestlemanii z roku na rok jest co raz bardziej międzynarodowa. Tworzy to niesamowity klimat, który później przekłada się na świetną oprawę widowiska. Im więcej ludzi spoza USA tym lepiej. Nie ma chyba lepszego miejsca na spełnienie tego życzenia niż Nowy Jork / New Jersey.

3. Realizacja transmisji. Jeśli przybliżamy historię feudu lub odsłaniamy kulisy jakiegoś zajścia to zanim do głosu dojdzie announcer.

4. Dolph Ziggler. Chyba nadszedł czas na to, żeby odebrał nagrodę. Kto wie czy stara zażyłość z Swaggerem (w razie gdyby Del Rio pokonał Real American) nie pomoże mu zdobyć WHC. A do tego jeszcze tytuł Tag Team Championship. Czemu nie?

5. Randy Orton. Jego heel turn odwleka się już pół roku. Jak widać nic "dobrego" z tego nie wyszło. Teraz odmiana Vipera staje się niemal oczywistością i większego szoku nie wywoła. A może, gdyby zamiast niego heel turn przeszedł Sheamus?

6. 21-0. Zwycięstwo Takera nad Punkiem jest przesądzone. Miejmy nadzieje, że obaj pozostawią po sobie coś więcej, coś co zapamiętamy na dłużej. Niech tym extra faktorem będzie chociaż wysoki poziom tej walki.

7. HBK. Jego obecność dodaje smaczku do walki No Holds Barred. Gdy popatrzymy wstecz, Shawn wcale nie tak rzadko był wmieszany w różne kontrowersyjne historie - właśnie jako ten trzeci człowiek. Weźmy na przykład pojedynek Bret Hart vs. Undertaker na Summerslam w 1997 roku, który odbył się ...w East Rutherford, New Jersey. Czy 16 lat później, w tym samym miejscu, HBK znów będzie na ustach wszystkich? Nie podejrzewam o taką śmiałość kreatywnych, ale przynajmniej do końca tej walki, niech ta niepewność o zachowanie Mr. Wrestlemania pozostanie. 

8. Heyman, Rodriguez, Colter. Odważne rozpisanie dla nich dużych ról. Dobrzy managerzy byli zawsze solą amerykańskiego wrestlingu. Tak charyzmatyczne postacie jak Paul Heyman powoli odchodzą w niepamięć. Oczekuję poważnego votum zaufania dla tej "instytucji" ze strony WWE, a gdzie to lepiej uczynić niż na Grandest Stage of Them All.

9. Skrypty. Im rzadziej będzie dochodziło do zmian w rozpisaniu wydarzeń na WM tym lepiej. Niestety Vince i spółka mają tendencję do robienia nerwowych ruchów na ostatnią chwilę. Panowie, odłóżcie narzędzia pracy, nabierzcie powietrza i rozkoszujcie się niepowtarzalną atmosferą Wrestlemanii.

10. Suspens. Tegoroczna Wrestlemania wydaje się nadwyraz przewidywalna. Przydałby się coś wielkiego, epickiego - co nie tylko złamie pewne schematy myślenia, ale także przypomni stare powiedzenie Vince'a, że w WWE wszystko jest możliwe. Nawet heel turn Ceny?

p. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz