wtorek, 16 października 2012

TNA BOUND FOR GLORY 2012. Hattrick Hardy'ego!

Ósma edycja Bound for Glory już za nami. W poniedziałkowy poranek krajobraz TNA nieco się zmienił, na czele z nowym mistrzem federacji. Od 14 października 2012 roku cztery pasy mistrzowskie mają nowych właścicieli. Posiadaczem tego najważniejszego stał się Jeff Hardy, dla którego jest to już trzeci tytuł mistrza świata w TNA.



Grand Canyon University Arena w Phoenix gościła tegorocznych uczestników Bound for Glory. Chociaż Phoenix często organizuje wielkie gale WWE, to warto podkreślić, że największemu eventowi TNA daleko jeszcze pod tym względem do konkurenta. GCU Arena może pomieścić ok. 5 tysięcy widzów i mniej więcej tyle sympatyków było wczoraj na trybunach. Podczas, gdy średniej rangi gale PPV spod znaku WWE skupiają dwa razy więcej fanów. Dla przykładu, tegoroczne Money in the Bank PPV również odbyło się Phoenix, tyle, że w US Airways Center. Widownia liczyła wtedy ok. 9 tysięcy osób. Nic to, w czasach kryzysu ekonomicznego nie będziemy skupiać się na oprawie, bo TNA do grona wrestlingowych krezusów nie należy. Przyjrzyjmy się zatem zawartości zaserwowanego nam menu tego wieczoru.

Na początek pojedynek RVD z Zema Ion'em. Dywizja X zdążyła nas przyzwyczaić do dynamicznych walk, prowadzonych w wysokim tempie. Tym razem było dużo wolniej. I niespodziewanie tym, który nie dotrzymywał kroku, był ten bardziej utytułowany - Rob Van Dam. Ale to on wyjechał z Phoenix z pasem mistrzowskim. Wygląda na to, że to nagroda za zasługi, której w dodatku legenda ECW nie ma jeszcze w kolekcji. Inna sprawa, że obecnie "kreatywni" nie mają dla niego czegoś ciekawego z pułki main eventowej.

Drugie starcie to walka o TV Championship. Tym razem jeszcze Magnusowi się nie udało. Ale z pewnością przyjdzie już wkrótce czas, że dopnie swego. Samoa Joe po zdobyciu wakującego "tytułu telewizyjnego" dołączył do AJ Styles'a i Abyss'a, jako zdobywca Grand Slam, czyli wszystkich pasów mistrzowskich TNA. Tak zasłużonemu wrestlerowi nie wypadało przegrać z utalentowanym Brytyjczykiem.

Po dwóch średnich pojedynkach na rozgrzewkę przyszedł czas na poważne sprawy. A taką z pewnością jest już 12 - miesięczny konflikt na linii Roode - Storm. Można powiedzieć, że byli partnerzy z teamu Beer Money na pewno nie oszczędzali się Bound for Glory. Street Fight (wątpliwy), którego symbolicznym rozjemcą (obserwatorem) był King Mo, miała charakter klasycznej hardcorowej walki, jakiej obecnie w WWE nie zobaczymy. Dotychczas specjalistą od nieco twardszego wydania wrestlingu w TNA był Abyss, ale pod jego nieobecność starzy wyjadacze można by już rzec - dali radę. Tym razem lepszy okazał się Cowboy. Całkiem możliwe, że był to już jeden z finalnych aktów tego zażartego konfliktu. Obaj pokazali w tym pojedynku i nie tylko, że ostatnie kilkanaście miesięcy występów na własny rachunek wykorzystali znakomicie.

Przeszłość kontra przyszłość to konfrontacja Al'a Snow z Joey Ryan'em. Ten drugi starał się o przepustkę do walczenia pod flagą TNA. Walka o kontrakt zakończyła się pomyślnie dla "pana 87 procent". Ryan swój sukces i pierwsze ważne zwycięstwo w karierze zawdzięcza Matt'owi Morganowi, który znokautował nie wiedzieć czemu Snow'a. Zapewne ma to jakiś związek z Gut Check'iem, którego częścią jest Al Snow i polityką kadrową federacji w ogóle. Wracając do "pana 87 procent" to niestety na BFG potwierdził, że oprócz dobrego pomysłu na swój gimmick, brakuje mu walorów. Na ringu nie pokazał nic wielkiego. Na jego szczęście 49-letni Snow potrafił rozgrzać publiczność i nadać tej walce wymiar pojedynku na miarę BFG.

Jeśli Triple H ma zamiar podnieść z kolan tag teamy w WWE to powinien koniecznie zobaczyć triple threat match, który miał miejsce na Bound for Glory. Szóstka wrestlerów, spośród których żaden nigdy nie był specjalistą od tag teamów, pokazała jak się robi świetną walkę zespołową. Zaczęli co prawda bardzo niemrawo. Na tyle niemrawo, że można było przez chwilę żałować, że to nie był texas tornado match. Jednak po chwili Styles, Kazarian i spółka zaprezentowali kawał wyśmienitego wrestlingu. Na końcu to Hernandez i Chavito unieśli ręce w geście triumfu. Dla Chavo Guerrero to pierwszy tytuł w TNA. Dla WWE to czytelny sygnał ze strony młodszego brata - "I'm tag team champions".

Kolejna odsłona rywalizacji nauczyciel kontra uczeń toczyła się już o dużą stawkę, czyli tytuł Knockouts Championship. Po dość jednostronnym pojedynku zwyciężyła pewnie Tara, która tego samego wieczoru ujawniła światu swojego hollywoodzkiego chłopaka - Jessie Godderz'a.  "Who you are?" - skandowała publiczność w stronę "gwiazdy z Hollywood".  To mówi samo za siebie. W gruncie rzeczy jednak chodziło o to, żeby wygenerować zainteresowanie BFG mediów nie związanych bezpośrednio z wrestlingiem. I to się udało. O nowym chłopaku Tary zdążył już poinformować amerykański odpowiedni polskiego pudelka / kozaczka - TMZ.

Przedostatni pojedynek wieczoru to długo wyczekiwana konfrontacja ekipy reprezentującej TNA i teamu związanego z tajemniczą grupą Aces and Eights. Tym pierwszym zwycięstwo było potrzebne, żeby pozbyć się Aces and Eights raz na zawsze. Tym drugim, wygrana dawała możliwość legalnego funkcjonowania w obrębie rosteru TNA. Dwójka "intruzów" przystąpiła do pojedynku tradycyjnie już w maskach. Z największym prawdopodobieństwem byli to Luke Gallows i Mike Knox (obaj znani z WWE). Za przeciwników mieli Stinga (oficjalnie już pierwszy w historii TNA Hall of Famer) oraz Bully Ray'a. O ostatecznym zwycięstwie Aces and Eights zadecydowała jednak piąta postać, którą później Hulk Hogan zdołał zdemaskować. Zdrajcą okazał się być Devon, który rzekomo odrzucił ofertę przedłużenia kontraktu. Zdziwienie Hogana, Stinga, a przede wszystkim Bully Ray'a było nadzwyczajne, ale nadal nie wszystkie karty zostały odkryte. Więcej szczegółów zapewne poznamy na najbliższym Impakcie.

Wreszcie przyszedł czas na main event i pojedynek Jeff Hardy vs. Austin Aries. Wydawało się, że to będzie "steal the show" match. Tymczasem mam nieodparte wrażenie, że obaj mają jeszcze jakieś rezerwy w stosunku do tego, co pokazali. Ciekawe, że mimo zabiegu zrobienia szybkiego heel turn'u Ariesa na ostatnim Impakcie, to właśnie on zebrał większy apluaz tego wieczoru. Nie pomogło mu to jednak w wygranej. Mistrzostwo Hardy'emu dała specjalność zakładu, czyli Swanton Bomb. Sięgnięcie po trzecie mistrzostwo świata w TNA to długa i kręta droga powrotu na szczyt. Pamiętamy, jak omal nie wyleciał z hukiem z federacji Dixie Carter po ubiegłorocznym skandalu na Victory Road. Po prawie półrocznym rozbracie z profesjonalnym wrestlingiem powrócił i kolejne 12 miesięcy spędził na odkupieniu swoich win. W końcu mu się to udało, o czym świadczyła zmiana entrance theme. Hulk Hogan nigdy nie ukrywał, że bardzo liczy na Jeffa i wierzy w jego niezwykłe umiejętności. Myślę, że właśnie rozpoczęty title run Hardy'ego pomoże władzom TNA w prowadzeniu negocjacji na temat przedłużenia kontraktu Jeffa, który kończy się już w lutym przyszłego roku. 


Wyniki Bound for Glory:

1.  TNA X DIVISION CHAMPIONSHIP: Rob Van Dam pokonał Zema Ion (c)


2.  TNA TELEVISION CHAMPIONSHIP: Samoa Joe (c) pokonał Magnus


3.  STREET FIGHT WITH KING MO AS SPECIAL ENFORCER: "Cowboy" James Storm pokonał Bobby Roode


4. Joey Ryan pokonał Al Snow


5. TRIPLE THREAT MATCH FOR THE TNA WORLD TAG TEAM CHAMPIONSHIP: Chavo Guerrero & Hernandez pokonali AJ Styles & Kurt Angle, Christopher Daniels & Kazarian (c)


6. TNA KNOCKOUTS CHAMPIONSHIP: Tara pokonała Miss Tessmacher (c)


7. NO DQ MATCH: Aces and Eights pokonali Team TNA (Sting & Bully Ray)


8. TNA WORLD HEAVYWEIGHT CHAMPIONSHIP: Jeff Hardy pokonał Austin Aries (c)


ptk. 

1 komentarz:

  1. Dodam, że zwycięstwo Jeffa pozwoliło mu wskoczyć do TOP TEN rankingu C43 RACE.

    OdpowiedzUsuń