poniedziałek, 17 grudnia 2012

WWE TLC 2012

Brooklyn gościł uczestników ostatniej w tym roku gali WWE. Prawie 16 tys. widzów, które po brzegi wypełniły nowo oddaną halę Barclays Center obejrzało bardzo ciekawe widowisko. Pięciogwiazdkowe pojedynki były wyśmienitym zwieńczeniem 2012 roku, który z całą pewnością dostarczył fanom WWE sporo emocji.



Na początek dwadzieścia sześć gongów na cześć ofiar masakry w Newtown. W ten sposób WWE postanowiło oddać hołd tym, którzy stracili życie z rąk szaleńca. Później był już sam wrestling. I to w jakim wydaniu! Kiedy kontuzje wyeliminowały z karty zawodów takie gwiazdy jak: CM Punk czy Randy Orton, wydawało się, że ciężko będzie o dobre show. Tymczasem gala przerosła oczekiwania chyba nawet tych najbardziej wstrzemięźliwych obserwatorów. Największe hity wieczoru to Ziggler vs. Cena oraz ringowy test trójki z Shield, jaki przeprowadzili im Ryback, Kane oraz Daniel Bryan. To były starcia na bardzo wysokim poziomie i z przyjemnością się je oglądało.

Dolph Ziggler przechodzi kolejne etapy w podróży z mid cardu do statusu main eventera. Tym razem na jego drodze znalazła się wielka przeszkoda, jaką zawsze jest John Cena. Choć John nie jest specjalistą od pojedynków z drabiną, potrafił wycisnąć coś więcej od siebie, dzięki czemu widzieliśmy fantastyczny spektakl. Tym bardziej, że publiczność była w dużej części po stronie Zigglera. W zwycięstwie Dolpha duży udział miała AJ, która najpierw rozprawiła się z Vickie Guerrero, by później ku uciesze publiki zepchnąć wspinającego się po kontrakt Cenę z drabiny. Niepozorna, drobna AJ Lee będąca utożsamieniem crazy chick to prawdziwa femme fatale WWE. Na definitywne zakończenie romansu między AJ a Cenę zdecydowano się dopiero na TLC. Jednak już wcześniej widać było, że Cena nie najlepiej czuł się w tym storylinie. Być może dlatego, że plotkarskie media nakryły go na tym, że spotyka się z Nikki Bellą. Co by nie powiedzieć to nie był najlepszy rok dla Ceny, jeśli chodzi o relacje z kobietami i osiągi na samym ringu. Z kategorii wartościowych wyników może się pochwalić jedynie zwycięstwem nad Brockiem Lesnarem i wygraną nad Big Showem, która doprowadziła do zwolnienia Laurinaitisa. Co innego Dolph, który jest co raz bliżej zdania egzaminu dojrzałości i otrzymania w nagrodę title run'u. Ciekawe również, jakiego zabarwienia nabierze relacja Zigglera i AJ Lee.

Drugim pojedynkiem, który wywarł największe emocje była walka z udziałem The Shield. Widać wyraźnie, że liderem grupy staje się Dean Ambrose, który usuwa nieco w cień Setha Rollinsa, co może wydawać się zaskakujące. Oboje na dzień dzisiejszy ewidentnie wyrastają ponad Romana Reingsa, który i tak robi to, co do niego należy przyzwoicie. "Tarcza" udowodniła, że nie na daremno znalazła się w głównym nurcie akcji w WWE. Próbkę swoich możliwości dała już na TLC. Wygląda na to, że przyszły rok będzie należał do nich. Osobiście wiele sobie obiecuję po Rollinsie, który ma szansę pójść śladami CM Punka. Pojedynek, w którym korzystano ze stołów, krzeseł i drabin pokazał jednocześnie, że WWE może istnieć bez Ceny, Ortona czy Triple H. Kolejna grupa wrestlerów jest już gotowa, by stanowić o sile federacja. Sheamus, Ziggler, Rhodes, Bryan, Cesaro, Sandow, Rollins czy Ambrose to nowe fundamenty, na których będzie budowana siła produktu WWE w drugiej dekadzie XXI wieku.

TLC stał się także okazją do ważnego face turnu. Alberto Del Rio i Ricardo Rodriguez stanęli w obronie hiszpańskojęzycznej ekipy komentatorskiej zaatakowanej przez trio 3MB. Wszystko to miało miejsce w trakcie kolejnej odsłony talk show Miz TV. W wyniku całego zamieszania doszło do walki trzech na trzech, a Del Rio i Miz musieli dobrać sobie partnera. Wybór padł na postać z wczesnych lat 90-tych - Brooklyn'a Brawlera, który w wieku 52 lat jest już cieniem samego siebie i stał się obiektem drwin komentatorów. Oczywiście był to ukłon dla publiczności, która zobaczyła w akcji swojego człowieka. Zagadką pozostaje do dziś dlaczego nie zdecydowano się wykorzystać w tej walce JTG, który przecież urodził się w Brooklynie. Co prawda, były członek Cryme Tyme pojawił się w Barclays Center, ale wystąpił zaledwie w dark match'u (pokonując Otungę). Wiele wskazuje na to, że dni JTG w WWE są już policzone. Przypomnę tylko, że właśnie on był jedyną osobą, która odważyła się głośno mówić o problemach wrestlerów z mid cardu i gorszych (pisałem o tym w art. "Związek zawodowy w WWE?"). Wracając do Del Rio, jego face turn, to przede wszystkim efekt tegorocznych kłopotów z Mysterio i Sin Carą. Latynowska część odbiorców WWE potrzebuje silnego face'a, a na tą chwilę jedynie Alberto do tego miana może aspirować. To będzie ciekawy eksperyment, albowiem akurat Del Rio ma nieco inne predyspozycje i zalety niż typowy face. Zresztą nasuwa się pytanie, czy latynowska część amerykańskiej populacji będzie w stanie się identyfikować z kimś takim, jak meksykański arystokrata, który pławi się w luksusach. Pamiętajmy, że popularność Reya Mysterio wyrosła na powtarzanym jak mantra haśle ultimate underdog. Ktoś taki, jak oni będąc w gorszej sytuacji niż inni potrafił przezwyciężyć przeciwności losu. To właśnie na tym micie rosła popularność Mysterio. Czy Alberto będzie umiał zdobyć przychylność fanów? Nie wydaje mi się. Przynajmniej, jeśli chodzi o zwyczajnych "marków".
  
Warto też dodać, że na TLC wszyscy mistrzowie, którzy położyli swoje pasy na stół wybronili się i wracają z Brooklynu w dobrych nastrojach. Do śmiechu na pewno nie ma R-Truth, który po walce z Antonio Cesaro zameldował się z rozciętym kolanem. Z kolei, ze swojego występu na gali może być zadowolona Naomi, która pokazała się z dobrej strony najpierw na battle royal, a później podczas przegranej walki z Eve. Zadowolone z siebie może być również duo Rhodes - Sandow, które wywalczyło przepustkę do walki o pasy mistrzowskie z teamem Hell No. Wreszcie szczęśliwy może być sam Vince McMahon z przebiegu całej gali. Kto wie, być może jeszcze dziś jakaś statuetka Slammy powędruje dla bohatera / bohaterki tego PPV. Zdrada AJ w kategorii "Tell me I did NOT just see that" Moment of the Year to może być naprawdę mocna kandydatura.  

Wyniki TLC:

1. Pre-Show Santa's Helper #1 Contender Divas Battle Royal wygrała Naomi


2. #1 Contender's for the WWE Tag Team Championship Tables Match: Team Rhodes Scholars pokonali Rey Mysterio & Sin Cara

3. WWE United States Championship: Antonio Cesaro (c) pokonał R-Truth

4. WWE Intercontinental Championship: Kofi Kingston (c) pokonał Wade Barrett


5. Tables, Ladders and Chairs Match: The Shield pokonali Ryback & Team Hell No


6. WWE Divas Championship: Eve (c) pokonała Naomi

7. World Heavyweight Championship: Big Show (c) pokonali Sheamus


8. The Miz, Alberto Del Rio & Brooklyn Brawler pokonali 3MB

9. Dolph's Money in the Bank Contract Ladder Match: Dolph Ziggler pokonał John Cena


ptk.

1 komentarz:

  1. Bardzo dobra gala. Szkoda, że więcej nie ma takich!

    OdpowiedzUsuń