czwartek, 1 lipca 2010

Będzie inwazja?

Portale wrestlingowe aż huczą od plotek. Z każdym dniem tajemnica Carter odsłania się coraz bardziej, jednak szczegółów nadal niewiele. Fani wrestlingu siedzą na bombie z opóźnionym zapłonem. Można przypuszczać, że jak wybuchnie to zatrzęsie sceną wrestlingową za Oceanem.



A zaczęło się od wpisu Dixie Carter na twiterze, że TNA wkrótce już nigdy nie będzie takie samo. Choć w rzeczy samej, podobne stwierdzenie jest adekwatne również do nastania ery Hogana, to jednak teraz wiele wskazuje na to, że szykuje się coś, co zredefiniuje obecny kształt amerykańskiego wrestlingu. Wszystko za sprawą ECW originals.
Na myśl cisną się analogie. A nawet konstatacja, że historia zatacza koło i robi nam psikusa. Kiedy na początku tego roku Terry Bollea pojawił się namacalnie w TNA, wierzono a priori w jej nagły skok popularności. Ba! Sądzono nawet, że Impact będzie w stanie konkurować z RAW w poniedziałkowe wieczory, tuż przed Wrestlemanią! Minęło pół roku i z tego balonu optymizmu zaczęło nieco uchodzić powietrze. W gruncie rzeczy sytuacja jest bardzo podobna do tej z połowy lat 90 tych. W 1994 roku Hogan opuszcza WWF i przechodzi do konkurencyjnego WCW. Miało to automatycznie zapewnić sukces federacji Teda Turnera. Rzeczywistość jednak była brutalna, także dla Erica Bischoffa, który akurat wtedy robił zawrotną karierę w WCW, stając się w końcu prezydentem tej federacji. Chociaż od 1995 roku WCW potrafiło już generować zysk ze swej działalności, nadal nie było w stanie konkurować z WWF - mając nawet w swoich szeregach ikonę wrestlingu. Podobnie jak wtedy, dziś Bischoff, Carter i spółka - w końcu dochodzą do wniosku, że mega face'owy Hogan nie jest już remedium na sukces. Więc, tak jak w 1996 roku Hall i Nash z WWF, tak Dreamer, Raven czy Richards (uwaga już nie dr. Stevie!) pojawiają się na widowni i przygotowują się do inwazji.
Czternaście lat temu nWo było strzałem w dziesiątkę. Szokujący heel turn Hogana, zresztą nie tylko jego, wybił WCW mocno do przodu. Tak mocno, że nie tylko mogło konkurować z McMahonem, ale omal nie doprowadziło go do bankructwa - jak twierdzi Eric Bischoff. Dziś o takim scenariuszu mogą tylko pomarzyć na Florydzie, co nie oznacza, że nie mogą poprawić swoich ratingów. Póki co, oglądalność dryfuje niemalże na tym samym poziomie. A to nie zadowala kierownictwa TNA. Zwłaszcza, że wszystkie swoje działania podporządkowali popularnemu ostatnio hasłu "changes". Pomysł wydaje się prosty. Wiadomo, że TNA nie jest w stanie konkurować z WWE, grając w tej samej lidze. Wynika to choćby z możliwości finansowych, ale także ugruntowanej już na rynku medialnym pozycji i marki. Skoro więc WWE produkuje swoje programy w formacie PG, czyli dla widowni bez ograniczeń wiekowych, to należy skoncentrować swoje wysiłki na tym, czego konkurencja nie zapewnia. A więc na produkcie, który będzie adresowany do dorosłej widowni. Nie może tym samym, w TNA zabraknąć domieszki hardcore'u. Domieszki? No właśnie, trudno dziś orzec na ile zmiany będą głębokie. Warto w tym momencie zauważyć, że już dziś programy TNA dalece odbiegają od tego, co robi WWE. Mimo wszystko, to wciąż za mało. Wygląda więc na to, że scena wrestlingowa wymaga jeszcze większego spolaryzowania. TNA zamierza w tym celu posłużyć sprawdzonymi już środkami. Przemiany mają zapoczątkować wrestlerzy z rodowodem "ekstremalnym", a więc ECW originals. Duża popularność w TNA jednej z największych gwiazd ECW - Roba Van Dama, zachęca do tego eksperymentu. Grupa ta ma zastosować mechanizm "take over", znany z inwazji nWo. Kombinacja doświadczeń z ECW i WCW ma ukształtować nowy wizerunek TNA.
Nadal nie znamy składu całej grupy, która na razie pojawia się we wzmiankach jako "they".  Nie wiemy, kto będzie jej liderem. Nie wiadomo też, czy do TNA dołączy architekt ECW - Paul Heyman. Póki co wiemy, że wśród osób, które będą przejmować TNA są: Tommy Dreamer, Raven, Stevie Richards, Rhino. Z przeszłością w ECW w rosterze mamy jeszcze: Team 3D, Taz'a, RVD. Do grupy dołączy jeszcze Abyss, być może Samoa Joe (porwany jakiś czas temu przez tajemniczych ludzi). Wykluczyć nie można Stinga, który mógłby być osobą szytą na miarę Hogana w nWo. Zresztą to właśnie "The Icon" miał duży wpływ na face turn Abyssa. Całkiem możliwe, że mógłby stać również za jego heel turnem. Zagadek jest jeszcze wiele, ale bez względu na efekt końcowy, wydaje się, że to ciekawy pomysł, gdyż przyświeca mu jakaś idea. TNA chce podkreślić swoją odrębność, przywiązanie do korzeni i odrzucenie entertainment bez umiaru. Wreszcie, zamierza powalczyć o widza, który właściwie nie rozumie, jak można zwolnić niekwestionowany talent za ...użycie krawata.
Smaczku tej sytuacji dodaje również fakt, że przyszłoroczne WWE Hall of Fame ma być poświęcone gwiazdom WCW. Zapewne wprowadzani wrestlerzy będą wplątani w jakieś bieżące storyline'y. Kto wie zatem, czy McMahon nie wymyśli jakiejś riposty na działania TNA. Skoro na Hogana, odpowiedział Bretem Hartem - gwiazdą podobnego kalibru - to z pewnością stać go na to i tym razem. Wszystko zweryfikuje czas, a póki co wrestlingowy światek będzie nadal buzował od spekulacji.

p.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz