poniedziałek, 19 grudnia 2011

WWE TLC 2011

Tables, Ladder and Chairs PPV przyniosło kolejne rozstrzygnięcia. Szczególnie dwóm bohaterom wczorajszego wieczoru, gala w Baltimore zapadnie na długo w pamięci. Daniel Bryan sięgnął po swój pierwszy tytuł mistrza świata, zaś Zack Ryder zdobył upragniony pas mistrza Stanów Zjednoczonych.

 
Zgodnie z przewidywaniami Broski Zack Ryder pokonał Zigglera. Tytuł to nagroda dla Rydera, który wykonał tytaniczną pracę w tym roku. Dzięki kreatywności i inicjatywie sam wyciągnął swoją postać z niebytu. Po tym jak "La Familia" rozpadła się, drogi Zacka i jego partnera z zespołu Curta Hawkinsa rozeszły się. Oboje zaczęli lawirować między różnymi brandami. Hawkins do dziś nie odgrywa żadnej istotnej roli. Z kolei, Zack Ryder nie czekał na uśmiech losu i zaczął pomagać w kreacji własnej postaci. Opłaciło się, bo fani "kupili go", a to dało mu przepustkę do otrzymania większego pushu. Natomiast porażka Zigglera może go smucić tylko dlatego, że był najdłużej w posiadaniu pasu mistrzowskiego w WWE. Dolph był mistrzem USA od 19 czerwca, kiedy to pokonał na Capitol Punishment Kofiego Kingstona. Teraz Zigglera czekają jednak poważniejsze wyzwania.

Grudniowy event był najprawdopodobniej ostatnim występem w ringu Kevina Nasha jako wrestlera WWE. Mimo porażki z Triple H, 52-letni Nash nie jest rozczarowany. Na Twitterze, tuż po gali napisał: Thanks Paul, nice to end it with someone I love. Szkoda, gdyby te nieoficjalnie informacje się potwierdziły. Na zupełnie innym etapie kariery jest za to Daniel Bryan. Mimo, że po wygraniu Money in the Bank, Daniel twierdził, że skorzysta z kontraktu znajdującego się w walizce dopiero na Wrestlemanii, plany diametralnie się zmieniły. Sekwencja zdarzeń na przestrzeni ostatniego tygodnia była następująca. Najpierw Henry w pojedynku z Ceną na RAW odnosi kontuzję. Kilka dni później Road Dogg informuje, że WHC trafił do szpitala, jak się okazało z kontuzją pachwiny. Lekarze orzekli, że Mark potrzebuje kilku tygodni, żeby dojść do pełnej sprawności. Zważywszy na to, że przed nami gorący okres Royal Rumble i Wrestlemanii, Vince nie chce czekać. Przyspiesza realizację planu wykreowania nowego mistrza świata, którym miał zostać Daniel Bryan. Tym samym na TLC dochodzi do kolejnego starcia gigantów. W ruch poszły krzesła, więc na końcu walki moc sprawcza Big Show'a i Marka Henry'ego znacznie zmalała. Ostatecznie wygrywa ten pierwszy, dzięki swojemu nokautującemu ciosowi. Show jednak nie cieszy się długo z tytułu. Mark atakuje go po ostatnim gongu, a powalenie nowego mistrza szybko wykorzystuje Bryan i tym samym potwierdza regułę, że od zgarnięcia walizki MITB jest już tylko mały krok do zdobycia najcenniejszego tytułu. Chociaż muszę dodać, że technicznie nie było to dobrze rozegrane. Nie biorę już pod uwagę faktu, że zanim pojawił się pierwszy gong Big Show powinien ustać na nogach, bo ta reguła już wcześniej została złamana. Ważniejsze było zachowanie Showa tuż po odliczeniu go przez Bryana. Skoro został powalony przez najsilniejszego człowieka na świecie nie powinien nagle wstawać tuż po odliczeniu go do trzech przez Daniela. Taki szczegół, ale myślę, że tak doświadczonemu wrestlerowi nie przystoi popełniać takich błędów. Nie przesłania to wcale triumfu Daniela Bryana, którego kariera w WWE toczy się dość dziwnie. Wlewając nieco łyżki dziegdziu to beczki radości Daniela, mam duże wątpliwości czy jego pierwszy title run potrwa długo. Tak jak w przypadku Sheamusa i Alberto Del Rio, Danielowi szybko może zostać przyklejona łatka "former champion". Wydaje się, że WWE pierwszy tytuł daje tym najbardziej utalentowanym na zachętę. A dopiero następne triumfy robią z nich mistrzów przez duże "M".

Największe wrażenie podczas niedzielnego PPV zrobił pojedynek o WWE Championship. Myślę, że była to jedna z najlepszych walk w całym 2011 roku. I co najważniejsze cała trójka wypadła w nim bardzo dobrze. O ile świetna postawa CM Punka nie jest zaskoczeniem, o tyle więcej niż dobra robota Del Rio i Miza już tak. Do tego dochodzi poświęcenie godne uwagi Ricardo Rodrigueza. Co prawda, Ricardo szlifuje swoje umiejętności w rozwojówce, jednak tam z pewnością nie miał na co dzień do czynienia z akcjami, z użyciem drabiny, tak jak to miało miejsce na TLC. CM Punk był oczywiście klasą sam dla siebie i swoim występem potwierdził, że należy mu się pas mistrzowski WWE. I oby miał go przy sobie jak najdłużej. Będzie to z korzyścią dla niego, WWE Universe i samej organizacji. Podsumowując ostatnia gala w tym roku wypadła korzystnie i należycie zwieńczyła ten w sumie całkiem dobry dla WWE - 2011 rok.

Wyniki TLC 2011:

WWE UNITED STATES CHAMPIONSHIP: Zack Ryder pokonał Dolph Ziggler (c) /w. Vickie Guerrero

WWE TAG TEAM CHAMPIONSHIP: Air Boom (c) pokonali Epico & Primo /w. Rosa Mendes

TABLES MATCH: Randy Orton pokonał Wade Barrett

WWE DIVAS CHAMPIONSHIP: Beth Phoenix (c) pokonała Kelly Kelly

SLEDGEHAMMER LADDER MATCH: Triple H pokonał Kevin Nash

SINGLE MATCH: Sheamus pokonał Jack Swagger

WORLD HEAVYWEIGHT CHAMPIONSHIP CHAIRS MATCH: Big Show pokonał Mark Henry (c)

WORLD HEAVYWEIGHT CHAMPIONSHIP: Daniel Bryan pokonał Big Show (c)

WWE INTERCONTINENTAL CHAMPIONSHIP: Cody Rhodes (c) pokonał Booker T.

WWE CHAMPIONSHIP TRIPLE THREAT TLC MATCH: CM Punk (c) pokonał The Miz & Alberto Del Rio

p.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz