wtorek, 19 października 2010

Chris Jericho: Nie jestem taki jak Rock!

Poniedziałkowe wydanie The Sun ponownie otwiera dyskusję na temat problemów zapaśników w szerszej przestrzeni publicznej. Tym razem głos w sprawie zabiera Y2J. Na łamach brytyjskiego dziennika Jericho podziela zdanie Johna Ceny, który nie szczędził słów krytyki wobec The Rock'a.


 Przypomnijmy, jakieś dwa lata temu Cena publicznie skrytykował Dwayne'a Johnson'a za to, że ucieka jak tylko może od WWE - przemysłu rozrywkowego, który niewątpliwie uczynił go prawdziwą gwiazdą. Faktem jest, że Rocky ostatni raz pojawił się na evencie organizowanym przez WWE w 2004 roku! W 2007 roku oglądaliśmy już tylko wcześniej zarejestrowane video, które fani mogli zobaczyć na titantronie i przed telewizorami. W 2008 roku Dwayne pojawił się na Hall of Fame, aby wprowadzić do Galerii Sław swojego ojca. W 2009 roku odtworzono nagrane przemówienie Rock'a z okazji 10-lecia Smackdown. To rzeczywiście mało, jak na jedną z wielkich postaci, żeby nie powiedzieć ikon WWF/E. Wrażenie, jakie po sobie zostawia Rocky jest tym gorsze, że inna z gwiazd Hollywood i chyba najwybitniejszy wrestler w historii WWF/E Stone Cold Steve Austin postępuje zgoła odmiennie. Rattlesnake dość często "wpada" do WWE, by przypomnieć się swoim fanom.

Chris Jericho jak mało kto potrafi trafnie uchwycić rzeczywistość wrestlingową. W rozmowie z reporterem brytyjskiej bulwarówki, Y2J również nie rozumie tego stanu rzeczy: The Rock to świetny facet, świetny aktor. Był wspaniałym wrestlerem, jednym z moich ulubionych. Nie rozumiem jednak, dlaczego nie chce pojawić się na jakimś show, choćby raz na jakiś czas - dziwi się Y2J. Chris, który zrobił sobie przerwę w WWE i wyruszył ze swoją kapelą Fozzy na tournee po Wielkiej Brytanii, zaznacza, że w przeciwieństwie do Rock'a nie ma problemu z tym, że jest zapaśnikiem: Nigdy kryłem się z moim wrestlingowym pochodzeniem. Co więcej, jestem z tego bardzo dumny i jeśli by tak nie było, nigdy bym się nie znalazł w tym miejscu, gdzie jestem teraz. Czymkolwiek bym się nie zajmował, to zawsze będzie temu towarzyszył najwyższy stopień szacunku do WWE. Zawsze będę tą osobą, która będzie promowała ten biznes - deklaruje Kanadyjczyk. Choć sam przyznaje, że jemu jako rockowemu wokaliście Fozzy jest dużo łatwiej poruszać się w branży muzycznej. Ludzie mówią: Ty jesteś zapaśnikiem? Oh, uwielbiam wrestling! - przyznaje Jericho. O wiele trudniej jest w Hollywood. Tam wrestling jest swego rodzaju piętnem. Ludzie uważają nas - wrestlerów za Neandertalczyków, którzy nie potrafią sklecić dwóch zdań. Czasami wręcz musisz wyeliminować tą część swojej osobowości, jeśli chcesz sobie tam poradzić. Jeśli jesteś tylko "wrestling guy" lepiej pomijać ten fakt, gdyż będą to wypominać jako twój błąd - wyznaje Y2J. Czy to usprawiedliwia postępowanie Dwayne'a? Z pewnością nie tłumaczy, bo skoro Austin daje sobie radę z tą presją to znaczy, że można oba światy jakoś pogodzić. Nie można też zapomnieć, że WWE robi wiele, żeby zbliżyć się do Hollywoodu. Owe stereotypy, o których wspomina Jericho, Vince próbował przełamać chociażby przez ideę Guest Host'ów, zapraszając do siebie celebrytów. Bez względu jednak na to, czy wrestling jest łatwą czy trudną odskocznią do Hollywood, nie powinno zapominać się z jakiego pnia się wyrosło. Wbrew pozorom to też rzutuje na obraz danego zapaśnika, czyni go bardziej spójnym. A już na pewno podręczniki z historii tego biznesu nie omieszkają tego aspektu pominąć.

p.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz