poniedziałek, 17 września 2012

Niesławny Montreal

Przypadek Jerry Lawlera poruszył serca wielu fanów WWE. Podczas, gdy King walczył o życie za kulisami (przez 20 minut był w fazie śmierci klinicznej) wszystko, co działo się na ringu zeszło na drugi plan. Niewiele brakowało, by doszło do tragedii.


Tym co pamiętali, bądź przeżyli wydarzenia z maja 1999 roku serce musiało bić o wiele szybciej w ubiegły poniedziałek. Przypomnijmy, że 13 lat temu w wyniku obrażeń doznanych na Over the Edge PPV zmarł Owen Hart. Tydzień temu mogliśmy po raz drugi stracić wielką postać amerykańskiego wrestlingu praktycznie w trakcie programu emitowanego na żywo.




Choć kamera nie pokazała akcji reanimacyjnej, to na niektórych kadrach widać, jak Jerry nie potrafił zapanować nad swoim ciałem. Tym większy profesjonalizm Michaela Cole'a, który obserwując wszystko z bliska musiał dokończyć komentowanie walki. Komentator pokazał także swoją prawdziwą twarz, czyli osobę bardzo zaprzyjaźnioną z Lawlerem. Tym samym, na marginesie tych pełnych grozy wydarzeń przeszedł face turn. Nie zapomnijmy także, że to wszystko miało miejsce w Montrealu, gdzie tego samego wieczoru Bret Hart pojawił się po raz pierwszy od 15 lat. Oczywiście na ringu WWE. A przecież o Montrealu (w kontekście WWE) mówi się nieprzerwanie od 15 lat. Gdyby Jerry'ego nie udało się uratować, o tym kanadyjskim mówiło by się zapewne przez kolejne 15 lat, a może i dłużej. Ba! Można by mówić o swego rodzaju klątwie montrealskiej. Na szczęście i tym razem można dopisać do historii montrealskiej happy ending. Partnerka życiowa Lawlera podkreśliła, że WWE uratowało mu właściwie życie. Gdyby bowiem stało się to po zakończeniu show, gdzieś z dala od ludzi mogłoby być za późno.

Zdrowiej nam szybko Jerry!!

p.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz