niedziela, 20 października 2013

Najsmutniejsze Bound for Glory ostatnich lat?

Już dziś w San Diego odbędzie się najważniejsze wydarzenie roku w TNA, czyli Bound for Glory PPV. Jeszcze nie zabrzmiał pierwszy gong, a już wszystko wskazuje na to, że będzie to najgorsze BFG ostatnich lat. Wszystko za sprawą głębokiego kryzysu, jaki dotknął federację Dixie Carter.


fot. www.impactwrestling.com
 
Co się dzieje z TNA? To pytanie zadaje sobie pewnie wielu fanów tej federacji. Nic dziwnego, skoro organizacja Dixie Carter wygląda jak liczony bokser w narożniku, co rusz okładany ciosami. Czy przetrwa ten napór, a jeśli nawet tak, to w jakiej kondycji wyjdzie z kryzysu?

O tym, że TNA przeżywa kryzys przekonywać specjalnie nie trzeba. Ostatnie miesiące jednoznacznie o tym wskazują. Że wymienię tylko rozstanie się po trzech kwartałach tego roku aż z dwudziestką osób z rosteru, porażkę finansową wyjścia z Impactem w trasę, niefortunne wypowiedzi Hulka Hogana osłabiające Dixie Carter i bezpardonowe zwolnienie córki Hulka, problemy z przedłużeniem kontraktu z AJ Stylesem, Mickie James czy Kenem Andersonem. Lista trosk jest znacznie dłuższa, problemy się tylko mnożą, a Dixie stoi przed kolejnym strategicznym wyborem.

Pytanie na dziś to czy Dixie nadal wierzy w Hulka? 

Z jednej strony kontrakt Hogana generuje znaczące koszty federacji, ale jednocześnie jego legenda nadal przyciąga tłumy w Stanach Zjednoczonych i podnosi prestiż TNA. Trudno więc zastosować w tym przypadku jakikolwiek rachunek ekonomiczny, gdyż sama obecność Hogana w TNA bez dwóch zdań przynosi tej federacji zyski i to zarówno te wymierne, jak i niemierzalne (wizerunkowe). Kłopot Dixie polega na tym, że Hogan i Bischoff otrzymali dość daleko idące moce sprawcze. Co prawda, oboje twierdzą, że w ich rękach jest tak naprawdę za mało władzy to rzeczywistość jest jednak taka, że rozpisana strategia rozwoju TNA nie zdała egzaminu. Choć w założeniach w dużej mierze trafnie formułowała potrzeby aspirującej federacji to finansowo nie udało się udźwignąć jej ciężaru.  W sytuacjach kryzysowych w pierwszej kolejności najczęściej szuka się winnych tego stanu rzeczy. Na pierwszy ogień poleciał parę miesięcy temu Bruce Prichard, który zaniedbał obowiązki związane z przedłużaniem kontraktów. Federacja lekką ręką pozbyła się również praktycznie połowy rosteru, szukając oszczędności tam, gdzie się tylko da. Szumne zapowiedzi wyjścia z produktem do ludzi w całych Stanach Zjednoczonych skończyły się tym, że na koniec roku TNA pertraktuje z Universal Studio sprawę powrotu do Impact Zone. Jeśli dodamy jeszcze do tego nader optymistyczny eksperyment wrzucenia Impactu na poniedziałkowy slot telewizyjny konkurencyjny do Monday Night RAW to pojawia się konstatacja sromotnej porażki. Ale czy na pewno jest ona uprawniona?

AJ Styles w jednym z wywiadów słusznie wypowiedział się na ten temat. Jego zdaniem TNA musi nauczyć się wykorzystywać postać Hulka Hogana, oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Na razie ani Dixie, ani Bischoff, ani sam Hogan nie wiedzą, jak to zrobić. Pojawia się co raz głośniej pytanie, czy Carterowie chcą jeszcze ciągnąć wózek pod tytułem "TNA"? W całej tej sytuacji jedynie Spike TV zachowuje się spokojnie. Wielu na myśl przychodzi w tym momencie upadek WCW, jednak to wbrew pewnym korelacjom jest zupełnie inny przypadek. Na dzień dzisiejszy najważniejsze pytanie to: czy Dixie nadal widzi Hulka Hogana w roli lokomotywy pociągu zwanego TNA? Chyba nie. Nie przez przypadek odgrywany jest obecnie storyline z agresywną panią prezydent TNA. To wyraźny sygnał - zresztą podobny do tego, który dał Vince McMahon w czasie Attitude Era - że Dixie przesiądzie się z powrotem z tylnego siedzenia na pozycję kierowcy. Nie zapominajmy, że TNA to jest jej dziecko i tak łatwo nie pozwoli, by mu się stała krzywda. Stąd nawet wygórowane żądania finansowego Hulkstera, związane z podpisaniem nowej umowy mogą być dostateczną przeszkodą do zakończenia rozdziału pt. "Hogan w TNA".

Smutne Bound For Glory...

W całej tej atmosferze niepewności rozgrywa się wielka impreza Bound For Glory. Trudno sobie przypomnieć drugie, tak słabo przygotowane BFG w ostatnich latach, jak te obecne. Oprócz feudu AJ Stylesa, nie ma w kreowaniu pozostałych walk, żadnego czynnika logiki i właściwego ładunku emocjonalnego. Jest to wszystko nieuporządkowane i dramatycznie nastawione jedynie na jakość umiejętności ringowych głównych aktorów widowiska. Bound for Glory już za kilka godzin. Chciałbym się mylić, co do tego widowiska, ale jeszcze przed pierwszym gongiem wyczuwam wewnętrzny żal, że zamiast z niecierpliwością oczekiwać wydarzeń w San Diego, mam poczucie straconego czasu w oczekiwaniu na hit jesieni w wydaniu TNA.

p. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz