czwartek, 5 listopada 2009

Matt Striker na Smackdown

WWE ma problemy, aby optymalnie skonfigurować stoły komentatorskie we wszystkich brandach. O ile pozycje Jerry Lawler'a i J.R. nie są zagrożone, o tyle pozostali komentatorzy nie mają łatwego zadania. Vince ostatnimi czasy często żongluje nimi i najwyraźniej do nikogo się jeszcze nie przekonał.



Problemy zdrowotne Rossa sprawiły, że na Smackdown pojawił się Matt Striker. Wrestler z niego był przeciętny, ale nie mam wątpliwości, że za stołem komentatorskim świetnie się realizuje. Obecnie w piątkowe wieczory słyszymy go wraz ze słabiutkim Toddem Grisham'em.

Grisham, który przy J.R. zachowuje się jak nieopierzony młokos, zupełnie się nie nadaje do komentowania, toteż przyjście Strikera było niezwykle potrzebne. Na Smackdown mieliśmy już w roli "heelowego" komentatora JBL'a, którego barwne frazesy i porównania były genialne. Striker takiego talentu nie odziedziczył, ale jest niezwykle wyważony w swoich wypowiedziach, precyzyjny i czuje timing.

Niestety, przychodzi mu pracować w specyficznych warunkach. W czasach, kiedy komentarz w WWE jest sterowany i oparty na sztucznych, pustych frazesach typu: "WWE Universe" czy "Smart, Sexy and Powerful". Chwyty marketingowe powtarzane notorycznie przez komentatorów są już tak przejrzyste, że aż irytujące. Przeciętny widz ma już nie tylko problem z "markowaniem" poczynań wrestlerów, ale i komentatorów. Matt Striker nie zmienia tego obrazu, ale przynajmniej można z przyjemnością go słuchać.

p.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz